Niezapomniana podróż do Malagi
Ostatnia katastrofa lotnicza Airbusa A320 tanich niemieckich linii lotniczych Germanwings nad Alpami francuskimi w dniu 24 marca 2015 r., w której straciło życie 150 osób wstrząsnęła dogłębnie ludnością na całym świecie. Wydarzenie to było dla mnie szczególnie tragiczne, ponieważ przywołało niemiłe wspomnienia, które niedawno przeżyłam, ale dzięki ogromniej determinacji i umiejętnościom zawodowym załogi samolotu Wizzair, tanich polskich linii lotniczych, szczęśliwie się zakończyło i mogę o tym napisać.
Pewnego majowego poranka wybrałam się na wycieczkę do Hiszpani i Portugalii, z Rainbow Tours jedną z najlepszych firm turystycznych jakie działają na naszym rynku. Wystartowaliśmy z lotniska Okęcie w Warszawie wczesnym rankiem, przy cudownej pogodzie, wspaniałej widoczności, na niebie nie było ani jednego cumulusa i tylko w dole rozpościerały się wspaniałe widoki lasów, zielonych pól, rzek i gór, miast i wsi widzianych z wysokości 10 tysięcy metrów. Podróż była niezwykle przyjemna, atmosfera w samolocie miła, a kapitan samolotu dodatkowo uatrakcyjniał nam podróż informując, gdzie się w danej chwili znajdujemy i co możemy zobaczyć z lewej i prawej strony samolotu. Najciekawszy był dla mnie przelot nad Alpami i widok Mont Blanc, który jak pan Kapitan określił znajdował się w danej chwili 170 km od naszego samolotu.
Wszyscy pasażerowie słuchali z wielkim zainteresowaniem tych objaśnień i nawet nie zauważyliśmy jak dolecieliśmy do Malagi, czyli do naszego portu docelowego. W tym mieście przywitała nas również cudowna pogoda, a widoczność była tak doskonała, że lecąc nad morzem Śródziemnym, widzieliśmy w wodzie pływające meduzy. Z moją współtowarzyszką podróży siedziałyśmy w ostatnim rzędzie, czyli w „ogonie samolotu”. Przylecieliśmy nad lotnisko w Maladze byliśmy już na pierwszym kręgu do lądowania, gdy nagle wstrząsnął pasażerami przeraźliwy ryk silników samolotu, odczuliśmy lekkie zachwianie i poderwanie samolotu w górę.
Pamiętam, że poczułam się wtedy jak bym była w rakiecie kosmicznej, ogromne przerażenie, strach, który sparaliżował logiczne myślenie. Proszę mi wierzyć, że w takiej chwili nie myśli się o niczym, o rodzinie, przyjaciołach i nawet o modlitwie do Pana Boga. Nie umiem powiedzieć jak długo trwał lot w górę, a potem wyrównanie samolotu, przerażenie paraliżowało. Po pewnym czasie usłyszeliśmy spokojny, aksamitny głos kapitana : „Proszę Państwa po nieudanym lądowaniu, znajdujemy się na drugim bezpiecznym kręgu lądowania. Samolot, który miał odlecieć z nieznanych przyczyn pozostał na pasie lotniska, o czym nie powiadomiła nas wieża”. Ciągle siedzieliśmy jak zaklęci, nikt nie zareagował na słowa kapitana. Po wylądowaniu, kapitan zgodnie ze zwyczajem wyszedł pożegnać pasażerów i życzyć nam przyjemnej wycieczki. Obserwowałam pasażerów, opuszczali samolot ze stoickim spokojem, ale na każdej twarzy było wyryte przerażenie. Zdobyłam się na odwagę i wydusiłam z siebie ” Dziękujemy panie Kapitanie za przyjemny lot i za to że żyjemy. Czy mógł by Pan po nas przylecieć, gdy będziemy wracali”. Kapitan roześmiał się i odpowiedział, że dla tak miłych pasażerów na pewno to zrobi. Piszę o tych moich przeżyciach, bo prześladuje mnie myśl, jaką straszną traumę musieli przeżywać pasażerowie Airbusa A320, gdy samolot spadał przez 8 min.
Po tym wydarzeniu nie przestałam podróżować samolotami, wychodzę z założenia, że w dzisiejszych czasach, nigdzie nie jesteśmy bezpieczni, a więc trzeba żyć i cieszyć się każdym przeżytym szczęśliwie dniem.
Chyba nigdy i nigdzie nie jesteśmy do końca bezpieczni ,ale patrzmy optymistycznie bo świat jest naprawdę bardzo ciekawy. Życzę kolejnych udanych podróży.Pozdrawiam .Dana