Powojenna Warszawa
Makieta Przedwojennej Warszawy znajduje się w teatrze „Kamienica” w Warszawie. Przedwojenna Warszawa była pięknym miastem. Nazywano ją Paryżem Wschodu, a później ogromne zniszczenia podczas II wojny światowej, gdzie po heroicznej obronie miasta w Powstaniu Warszawskim, które wybuchło 1 sierpnia 1944 r., na rozkaz Hitlera miała zostać i została zrównana z ziemią. Dumna jestem, że mieszkam w tym bohaterskim mieście i bardzo mnie boli jeśli o naszej stolicy nierozważne i źle wychowane osoby odzywają się z wielką nonszalancją. Na pewno to miasto na to nie zasłużyło.
Ponadto zdecydowałam się napisać ten artykuł dla osób, które tak bardzo chcą doprowadzić do wojny w Europie, a ich zwolennicy wręcz nie mogą się jej doczekać. Proszę obejrzyjcie te zdjęcia i zastanówcie się, do jakiej tragedii może doprowadzić to bezmyślne działanie. Jest jeszcze czas, aby nie doszło do tragedii narodowej.
Latem 1947 r. grupa amerykańskich projektantów odwiedziła Anglię, Czechosłowację i Polskę, żeby ocenić proces rekonstrukcji powojennej. Podczas pobytu w Warszawie amerykańscy eksperci wykonali zdjęcia zburzonej przez niemieckiego okupanta Warszawy, które stały się bezcennym dokumentem tej zbrodni jaka się dokonała na naszej stolicy Polski i jej mieszkańcach.
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.10150325663587093.334866.315289652092&type=1
Grupa przedłużyła swoją wizytę w Warszawie o kilka dni, żeby się spotkać z architektami Biura Odbudowy Stolicy i opisali, że ich praca budzi respekt.
Taką zniszczoną w osiemdziesięciu kilku procentach Warszawę pamiętam. I musiałam z rodzicami w niej żyć, po powrocie z wysiedlenia mieszkańców Woli po Powstaniu Warszawskim. Niestety moi Rodzice stracili wszystko mieszkanie i cały swój dobytek, podobnie jak i pozostali członkowie mojej rodziny. Jedynymi miejscami, które ostały się po pożodze wojennej była willa mojego wujostwa Stanisława i Józefy Ż. na Bielanach oraz duże mieszkanie na Pradze Mieczysława i Stefani P. To były punkty kontaktowe dla naszej rodziny, dzięki którym mogliśmy się znaleźć. Mimo, że gospodarze byli bardzo gościnni, to zatrzymałyśmy się z Mamą tylko przez trzy dni, bo ogromna ilość osób powracała do Warszawy i w związku z tym ocalałe mieszkania były przeludnione, ludzie mieszkali w ruinach i w piwnicach.
Sytuacje życiowe i mieszkaniowe Warszawiaków znakomicie odzwierciedla polski film komediowy „Skarb” z 1948 r. w reżyserii Leonarda Buczkowskiego, ze scenariuszem Romana Niewiarowskiego i Ludwika Starskiego, w którym odtwórcami głównych ról byli Danuta Szaflarska i Jerzy Duszyński.
Tak więc Mama podjęła decyzję wyjazdu z Warszawy na Podlasie w rodzinne strony moich dziadków. I tam odnalazł nas mój Ojciec. Mimo, że byłam wtedy bardzo małym dzieckiem, to pamiętam jego powrót, jak szedł przez wieś, a wszyscy sąsiedzi serdecznie Go witali i pamiętam, że Mama płakała. Po prawie dwóch latach wróciłiśmy z Mamą do Warszawy, bo Tata wrócił wcześniej i dostał posadę najpierw w redakcji Życia Warszawy, a później w Czytelniku i zdobył dla nas jednopokojowe mieszkanie na Grochowie w prywatnym domu.
Gdy przyjechał po nas Mama była bardzo szczęśliwa i nie była przerażona, że czeka nas bardzo trudne życie. Liczyło się tylko to, że wracamy do naszej ukochanej Warszawy. Pamiętam, że przyjechałam chora na koklusz i spaliśmy na trzech siennikach wypełnionych słomą. To było moje pierwsze spotkanie z kompletnie zniszczoną stolicą naszego kraju. Po rocznym powrocie do Warszawy na świat przyszedł oczekiwany przeze mnie i rodziców mój brat Jacek. W zasadzie to ja byłam sprawcą, że on się pojawił w rodzinie. Tak bardzo nękałam rodziców, żeby bocian przyniósł mi braciszka Jacusia, że w końcu napisali do niego list. Niestety mój brat nigdy nie zaakceptował swojego imienia, uważał, że to imię nie jest zbyt męskie.
Mimo bardzo trudnych warunków byliśmy jednak szczęśliwi. Cieszyliśmy się z każdej odgruzowanej ulicy, z każdego odbudowanego domu. A co była za radość gdy zbudowano Mariensztat, Stare Miasto, MDM itd. Biegaliśmy z rodzicami i oglądaliśmy to wszystko. Pamiętam jak bardzo cieszyliśmy się, gdy rodzice zabierali nas na zabawę ludową na Plac Konstytucji, a po drodze był pyszny obiad w restauracji u Flisa, gdzie konsumowaliśmy z wielkim apetytem flaki z pysznymi pulpetami. Tata nam zawsze wyjaśniał, co było w danym miejscu przed wojną. Ulubione miejsca niedzielnych spacerów to nasze Królewskie Łazienki z wielką przyjemnością karmiliśmy z bratem tłuściutkie królewskie karpie, którym rzucany przez dzieci chleb podbierały kaczki, a i łabędzie też nie gardziły tym pożywieniem. Największa była radość spotkania pawia i czekania aż raczy krzyknąć i otworzyć swój barwny i wielki pióropusz. Gdy rodzice mieli mniej czasu to niedzielny spacer odbywał się w parku Skaryszewskim im. Ignacego Paderewskiego. Ten piękny park był zawsze miłym dla Warszawiaków miejscem wypoczynku, ale zawsze używaliśmy nazwy Park Paderewskiego i do dzisiaj mi to pozostało. Tutaj też dla dzieci było sporo atrakcji były romantyczne mostki, było miejsce przypominające środowisko górskie, alejki były zadbane, a gdy podeszła wiewiórka to była dla nas wielka radość. Do dzisiaj skrzętnie pielęgnuje zdjęcia z naszych spacerów i najbardziej mnie cieszą zdjęcia z niedźwiedziem zrobione w Padereszczaku.
Ulubionymi zabawami warszawskich dzieci były odtwarzanie scen z Powstania Warszawskiego z 1944 r. Jako 9 letnia dziewczynka zorganizowałam walkę dzieci z dwóch ulic na Grochowie. Materiałów do zbudowania barykad i walki mieliśmy wystarczająco dużo, ponieważ wokół było masę gruzów i kamieni bez liku. Walka była tak zażarta, że rodzice się bali do nas podejść. Po zakończeniu tej patriotycznej walki i otrzymaniu reprymendy od Rodziców, słyszałam jak oboje się obawiali czy nie odwiedzą nas panowie z Urzędu Bezpieczeństwa, ale na szczęście tak się nie stało, ponieważ wśród naszych sąsiadów nie było donosicieli, a moi rodzice otrzymywali od nich po cichu gratulację, że mają taką wspaniałą córkę.
Nie ukrywam, że mieliśmy to szczęście i dostaliśmy kilka paczek z UNRA od United Nations Relief and Rehabilitation Administration – Administracja Narodów Zjednoczonych ds. Pomocy i Odbudowy, międzynarodowa organizacja utworzona w 1943 (rozwiązana w 1947), której zadaniem było niesienie pomocy ludności w krajach zniszczonych w czasie II wojny światowej. W paczce oprócz podstawowych produktów jak mąka, cukier, mleko w proszku, kasza, makaron były jakieś smakołyki dla dzieci i wtedy świat dla mnie nabierał wspaniałego uroku.
A jaka była ogromna radość, gdy Tata przyniósł pierwszy odbiornik radiowy, pamiętam, że to była „AGA”. Mój mały braciszek Jacek ciągle się dopytywał rodziców, jak mógł taki duży pan wejść do takiego małego radia i żeby koniecznie mu pokazać tego pana. Pamiętam, jak niezapomniana nasza cudowna artystka Irena Kwiatkowska czytała urywki książki „Ani z Zielonego Wzgórza”. Pewnego dnia zatrzymali nas dłużej w szkole i niezdążyłam na to słuchowisko i miałam żal do Taty, że nie wyłączył radia, tak bardzo lubiłam słuchać jak pani Irena czytała. Do dzisiaj pamiętam jej aksamitny i pełen ciepła głos. Radio było niemałą rozrywką zarówno dla nas dzieci, jak i dla naszych Rodziców, zwłaszcza wtedy gdy my z bratem byliśmy już w łóżkach, a Tata zasłaniał okna, zamykał drzwi na klucz, a z odbiornika dobiegał sygnał BUM, BUM, BUM – MÓWI LONDYN i wtedy chociaż przez chwilę znajdowaliśmy się w innym świecie. Ach, gdzie jest ta Warszawa, gdzie są Ci Warszawiacy. Łza się w oku kręci, że to wszystko minęło tak bezpowrotnie. Szkoda
Autor opracowania:
Alicja Muszyńska
Cudowny artykuł. Chciałbym mieć pewność, że na tym niе
zakończycie 🙂